Miękkie mgły na ziemie opadły,
Srebrne łzy rosy na polanie.
Za czarnymi, kocimi grzbietami,
Poranek nieśmiało się skrada.
Z kubkiem kawy w ręku czekam,
Wpatrzona w nitki szlaków.
Może któryś z nich ciebie przyniesie,
Jeśli drogi pomylisz przypadkiem.
Nie wiem ile poranków minęło,
Drzewa zdradzają udrękę czekania.
Złote liście straciły nadzieje,
Zwinięte w kłębek powoli zdychają.
Ty co podobno zasiadasz na górze,
I życie nasze jak puzzle układasz.
Jeśli nadziei przynieść nie potrafisz,
Pozwól mi chociaż zrozumieć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz